Rodzina w trudnej sytuacji. Niezbędna rehabilitacja to dla nich marzenie.

Synowie i córki Joanny Sapety z Mazańcowić na Śląsku wymagają opieki neurologicznej, logopedycznej, rehabilitacyjnej i diabetologicznej. Jednak rodzina mierzy się z bardzo trudną sytuacją życiową. Pomóżmy im razem z Fundacją Faktu.

Pani Joanna dla swoich dzieci zrobi wszystko. Pokonała wstyd i opowiedziała o ciężkim życiu swojej rodziny. A nie było jej łatwo, ponieważ nie tylko opiekuje się czwórką niepełnosprawnych dzieci, ale żyje pod jednym dachem z mężem alkoholikiem.

– On żyje w swoim świecie. Dla niego najlepiej, żeby dzieci nie było – mówi pani Joanna. I wyjaśnia, że mąż już raz został skazany za znęcanie się nad rodziną oraz trzykrotnie skierowano go na odwyk. – Ale ani razu nie trafił na leczenie, po prostu nie może zerwać z nałogiem – wyjaśnia. I podkreśla, że zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma w mężu żadnego wsparcia, dlatego swoje życie oddała dzieciom. – Robię, co mogę, ale najgorsze są warunki mieszkaniowe. Jest mi wstyd – nie ukrywa.

I faktycznie, gdy oprowadza nas po domu, wszędzie czuć wilgoć, a na ścianach snują się czarne od grzyba zakwity. W pewnym momencie kobieta pokazuje nam szafkę pełną leków. Czwórka dzieci pani Joanny cierpki na częściowe opóźnienie intelektualnie. Każde z nich od dziecka boryka się z problemami zdrowotnymi.

Wstydzimy się za tatę

Synowie i córki wymagają opieki neurologicznej, logopedycznej, rehabilitacyjnej i diabetologicznej. Na przykład najmłodszy, Jakub (15 lat l.) ma wrodzone napięcie mięśniowe, wadę wzroku, cukrzycę i zaburzenia mowy. A – starszy o dwa lata Mikołaj – gdy był noworodkiem, zachorował na sepsę. Teraz walczy z astmą, nadciśnieniem, cukrzycą i zaburzeniami przemiany materii.

Dzięki uporowi pani Joanny dzieci potrafią wypowiadać pojedyncze, proste zdania. – Mam wyrzuty, że jestem złą matką, bo skazałam je na takie warunki. Boję się, że za szybko umrę. One mnie potrzebują, bo są niesamodzielne – wyrzuca sobie. A dzieci stoją za nią murem. – Wstydzimy się za tatę. Mamy do niego żal – mówi Jakub.

Jedynym oddechem dla rodziny jest turnus rehabilitacyjny. Fundacja Faktu planuje dołożyć do niego 10 tys. Dołącz do naszej zbiórki!

Aby pomóc rodzinie pani Joannie, zrób przelew na konto zbiórki Fundacji Faktu „Serce dla Dzieci”, nr 44 1240 6292 1111 0010 7095 3236, dopisek SERCE lub szybki przelew ze strony FundacjaFaktu.pl, zakładka "Chcę pomóc".


Zbiórka Fundacji Faktu

Marzę, żeby dziewczynki zaczęły chodzić

Samotna mama 6-letnich bliźniaczek dotkniętych rzadką wadą genetyczną codziennie walczy o ich sprawność i lepsze jutro. Potrzebuje naszej pomocy.

Zbiórka Fundacji Faktu

Na tę rodzinę spadła lawina nieszczęść

Każdy dzień jest wielkim zmaganiem dla Eweliny Gondko i jej rodziny. Aby mogła wyjechać na turnus rehabilitacyjny potrzeba 6 tys. zł. Dla niektórych to mało, ale dla tej rodziny to majątek.

1,5 proc.

1,5 proc. podatku dla Fundacji Faktu. Ratuj z nami chore dzieci. KRS 0000353781

Wpływy z 1,5 proc. dla Fundacji Faktu to konkretna pomoc dla wielu chorych dzieci i ich rodziców, którzy codziennie proszą nas o wsparcie. Nawet niewielkie wpłaty przekładają się na godziny zbawiennej rehabilitacji, sprzęt rehabilitacyjny czy terapię logopedyczną.

Świąteczna akcja Fundacji Faktu

Marlenka cierpi na nieznaną chorobę. Jej mama też toczy walkę o życie.

W życiu rodziny z Mokrej na Podkarpaciu każdy dzień to zmagania z chorobą małej Marlenki. Dziewczynka od urodzenia cierpi na poważną niepełnosprawność, a rodzice szukają desperacko odpowiedzi na pytanie — jaka choroba ją tak bardzo dotyka?

Świąteczna akcja Fundacji Faktu

Każdego dnia walczymy o Marikę

Ma 6 lat, a dopiero zaczyna stawiać pierwsze kroki i mówi zaledwie kilka słów. Marika jest bardzo chora, urodziła się z wieloma wadami, ale jej mama robi wszystko, by stała się jak najbardziej samodzielna. Pani Kamila samotnie wychowuje córkę. Każdy z nas może pomóc w tej walce o lepsze jutro Mariki. Cenna jest każda złotówka.

Zbiórka Fundacji Faktu

Nie ma leku dla Nadii, nadzieją jest rehabilitacja

Malutka Nadia Polańska z Woli Węgierskiej na Podkarpaciu ma zaledwie pół roku a już musi się mierzyć z wielkimi przeciwnościami losu. Mimo to jej twarz promienieje, gdy tylko widzi bliskich. Rodzice nawet przez chwilę nie tracą nadziei na lepsze życie dla swojej córeczki. Ale, aby takie było, maleństwo musi przejść skomplikowaną operację czaszki.