Rodzice poparzonego Alana: Pomóżcie naszemu synkowi!
– Mój syn jest taki wrażliwy, a tak bardzo cierpi. Gdy obudził się w szpitalu, zobaczył mnie i męża przy łóżku, powiedział przez łzy: „Tak dawno was nie widziałem. Modlę się, gdy mnie bardzo boli” – opowiada zapłakana Agnieszka Rekowska (35 l.), mama Alana (9 l.).
Rodzinę Rekowskich z Rytla na Pomorzu los wystawił na najcięższą próbę. 8 kwietnia 9-letni Alan z siostrą Mają (8 l.) i bratem Fabianem (14 l.) poszli pograć w piłkę z kolegami zza miedzy.
W pewnej chwili syn sąsiadów znalazł przy swoim garażu zapalniczkę i łatwopalny lakier. Chłopak zaczął wylewać ciecz na trawę i podpalać. Fabian kazał mu przestać, ale sąsiad nie posłuchał. Chwilę później doszło do tragedii. Duży podmuch wiatru skierował płomienie na stojącego obok Alana. Ubranie chłopca błyskawicznie zajęło się ogniem. Starszy brat położył go na ziemię i zaczął gasić płomienie piachem. Mała Maja pobiegła do domu po pomoc. Na miejsce błyskawicznie wezwano śmigłowiec, który zabrał chłopca do szpitala.
9-latek cudem przeżył. Ma poparzonych 70 proc. ciała. Teraz czeka go długa walka o zdrowie i sprawność. Alan wciąż przebywa w szpitalu i nie wiadomo, jak długo tam zostanie. Ma za sobą pierwsze przeszczepy skóry i czekają go kolejne. Później będzie potrzebował specjalnej odzieży, leków, pomocy psychologa oraz bardzo kosztownej rehabilitacji. To minimum 300 tys. zł rocznie.
Bez pomocy czytelników, którzy nieraz okazywali swoje dobre serca, nie uda się zebrać tej ogromnej kwoty. – Każdy datek jest naszemu synkowi niezwykle potrzebny – mówi Wojciech Rekowski (39 l.), tata poparzonego chłopca.
Ty też możesz pomóc! Liczy się każda złotówka. Wpłać datek, wpisując w rubryce tytułem - DLA ALANA, na konto Fundacji Faktu: 44 1240 6292 1111 0010 7095 3236.
Na stronie Fundacji Faktu można także wykonać szybki przelew internetowy.