Nikt nie chciał Piotrusia

Dla nas ten maluch jest całym światem – przyznają adopcyjni rodzice Piotrusia z zespołem Downa. W pandemii nie wszystko mogą mu zapewnić sami, dlatego zdecydowali się prosić o pomoc.

Życie maleńkiego Piotrusia zaczęło się smutno. Porzuciła go matka, bo okazał się chory. Adopcję chłopczyka proponowano dziewięciu rodzinom, wszystkie odmówiły. Dopiero u państwa Steciaków odnalazł kochający dom i został otoczony troską, jakiej potrzeba dziecku z zespołem Downa. Adopcyjni rodzice marzą o rozwoju i normalności dla Piotrusia. 

Pani Angelika (33l.) i pan Michał (33l.) Steciak z Karsznic (woj. świętokrzyskie) od zawsze marzyli o dużej rodzinie. – Niestety okazało się, że nie mogę mieć dzieci. Miesiąc przed ślubem trafiłam na stół operacyjny i przeszłam przedwczesną menopauzę – wyjaśnia pani Angelika, dodając, że nie wyobraża sobie życia bez dzieci. Wspólnie z mężem podjęli decyzję o adopcji i zgłosili się do Świętokrzyskiego Ośrodka Adopcyjnego w Kielcach. – We wniosku adopcyjnym należało wpisać informację, jakiego oczekujemy dziecka. Nie byliśmy w stanie wypełnić tej rubryki. Po prostu chcieliśmy dać komuś miłość. Nie mieliśmy wymagań, co do tego, kogo pokochamy – mówi pani Angelika. Dokładnie rok temu odebrała telefon z ośrodka adopcyjnego. – Usłyszałam, że na nowych rodziców czeka chłopczyk z zespołem Downa. Zadzwoniłam do męża, a on bez chwili wahania odparł, że jest gotów zostać tatą Piotrusia – wspomina. – Nie było pytania, czy to będzie to dziecko, czy inne. Chodziło po prostu o to, aby kogoś pokochać – przyznaje młody tata. 

Jeszcze tego samego dnia państwo Steciakowie odwiedzili Piotrusia. – Nigdy nie zapomnimy widoku jego roześmianej buzi i niebieskich oczu. Pokochaliśmy go od pierwszego wejrzenia – wspominają. 

Szczęście rodziców wiązało się jednak z wielką odpowiedzialnością. Dziecko z zespołem Downa od pierwszych dni życia potrzebuje specjalistycznej rehabilitacji, tylko wtedy ma szansę na rozwój. Piotruś był tej szansy pozbawiony. Kiedy trafił do nowej rodziny wybuchła pandemia i dostęp do lekarzy i terapeutów został odcięty. Po rozluźnieniu obostrzeń proces adopcyjny wciąż nie był zakończony. Kosztowna rehabilitacja i wizyty u specjalistów w szybkim tempie pochłonęła oszczędności rodziny. Tym bardziej, że z powodu pandemii pan Michał stracił zlecenia jako nauczyciel muzyki. – Walczymy, aby zapewnić naszemu synkowi, jak najlepszą opiekę, ale z czasem przerosło to nasze możliwości. Nasz budżet rozsypał się w drobny mak. Praktycznie zerowe dochody męża sprawiły, że jesteśmy na minusie – mówi szczerze pani Angelika. 

Każdy dzień bez specjalistycznej rehabilitacji oddala Piotrusia od szansy na samodzielność i dobre funkcjonowanie w przyszłości. Od tego zależy, czy zacznie mówić, samodzielnie się poruszać, słyszeć i rozumieć otoczenie. – Marzymy o tym, aby nasz synek mógł w tym roku pojechać na turnus rehabilitacyjny, bo taka intensywna praca z wieloma specjalistami daje najlepsze rezultaty. Piotruś ma jeszcze szansę  aby narobić stracony czas, ale turnus kosztuje 6 tysięcy zł, a w tej chwili nie możemy sobie pozwolić na taki wydatek -  przyznają państw Steciakowie.  AP
•••

Joanna Szczypek, wiceprezes Fundacji Faktu: Piotruś musi nadrobić stracony czas

Początki Piotrusia nie były szczęśliwe. Trudno nam sobie wyobrazić, że maleńkie dziecko nie może być rehabilitowane, bo w czasie oczekiwania na adopcję, rehabilitacja nie jest mu przyznana. Wiosną zeszłego roku pandemia odcięła go od ćwiczeń a pana Steciaka, podobnie jak wielu rodziców, pozbawiła możliwości zarabiania na życie. Chcemy, by Piotruś nadrobił stracony czas i dlatego musi w tym roku pojechać na turnus.

Piotruś pojedzie na intensywną rehabilitację za 6000 zł, gdy: 

50 osób wpłaci po 120 zł 

lub

100 osób wpłaci po 60 zł 

lub

200 osób wpłaci po 30 zł 

•••

Aby pomóc Piotrusiowi, dokonaj wpłaty na konto zbiórki Fundacji Faktu "Serce dla Dzieci" o numerze: 44 1240 6292 1111 0010 7095 3236  dopisek SERCE lub w formie szybkiego przelewu ze strony FundacjaFaktu.pl, zakładka "Chcę pomóc" 

 


Pomóż z Fundacją Faktu

Zuzia czuje ból każdego dnia. Tylko rehabilitacja może ulżyć jej cierpieniom

Zuzia Szacoń (16 l.) nie chodzi, nie mówi, a jej kręgosłup jest skrzywiony o 45 stopni. Dziewczynka potrzebuje nie tylko nieustającej opieki, ale i intensywnej rehabilitacji. Jej mama wychowuje samotnie dwie córki. Nie stać jej na opłacanie turnusów rehabilitacyjnych, na które Zuzanna powinna jeździć trzy razy w roku. Bez pomocy ludzi o wielkich sercach nastolatka będzie skazana na cierpienie.

Zbiórka Fundacji Faktu

Nasz syn zmaga się z wielkim bólem. Rodzice Dawidka proszą o pomoc

Takich dzieci, jak Dawid z Zawiercia jest kilkanaścioro na świecie. Aby znaleźć przyczynę jego cierpienia rodzice Dawida zjechali cały kraj.

1,5 proc. podatku

1,5 proc. podatku dla Fundacji Faktu – KRS 0000353781. Ratuj z nami chore dzieci

Wpływy z 1,5 proc. dla Fundacji Faktu to konkretna pomoc dla wielu chorych dzieci i ich rodziców, którzy codziennie proszą nas o wsparcie. Nawet niewielkie wpłaty przekładają się na godziny zbawiennej rehabilitacji, sprzęt rehabilitacyjny czy terapię logopedyczną.

Zbiórka Fundacji Faktu

Nikt nie chciał Paulinki

Oto Paulinka. Historia tej 13-latki zaczyna się wstrząsająco. Matka ją porzuca, babcia też jej nie chce... Kiedy wydaje się, że w życiu tego dziecka już nigdy nie będzie słońca, wtedy pojawia się iskierka nadziei na to, że jej życie się odmieni.

Fundacja Faktu pomaga Ukrainie

Mieszkańcy Dniepru bez prądu i ogrzewania. Pomożemy im przetrwać zimę!

Mieszkańcy ukraińskiego miasta Dniepr pozbawieni są prądu i ogrzewania. Na ratunek ruszyli harcerze z Nowego Dworu Mazowieckiego oraz Fundacja Faktu, która kupiła generatory prądu i kuchenki gazowe. W ślad za transportem wyruszyło 18 ukraińskich skautów, którzy wiozą Betlejemskie Światło Pokoju.

Zbiórka Fundacji Faktu

Julia i jej mama nas potrzebują!

Julia (14 l.) miała trzy miesiące, gdy jej mama usłyszała wyrok: rdzeniowy zanik mięśni typu 1, czyli najgorsza postać choroby. – Powiedziano mi, że dzieci takie jak ona żyją do dwóch lat – mówi "Faktowi" Weronika Tomczak-Mikołajczak. Zrozpaczona mama nie poddała się, ale walka wcale nie jest łatwa...