Michałek musi ćwiczyć, inaczej umrze w cierpieniach
Gdy Michał przyszedł na świat jego mama miała zaledwie 16 lat. – Wnuczka miała bardzo ciężko. Poza tym chciałam, aby najpierw skończyła studia, dlatego zajęłam się wychowaniem Michasia – tłumaczy pani Albina. Po latach jej wnuczka miałaby już w sobie tyle siły, aby zająć się niepełnosprawnym synem, ale okazuje się, że Michał bezpiecznie czuje się tylko w ramionach prababci. Rozłąka złamałaby mu serce. To samo z panią Albiną. – Żyję tylko dla Michasia. On wie, że jest kochany. Jak czegoś się boi mocno ściska mnie za rękę. Gdy się denerwuje, uspokaja się, gdy jestem w pobliżu – wyjaśnia emerytka.
Prababcia i wnuk zaczynają dzień codziennie o 6 rano. – Wtedy musimy przyjąć pierwsze tabletki na chore serduszko. Przygotowuję mu też posiłki, które dokładnie rozdrabniam widelcem - mówi pani Albina. Michałek rozpoznaje swoją prababcię, podobnie jak inne znajome osoby po konturze twarzy albo po zapachu. Ten zmysł ma bardzo wyczulony. Broń Boże, by ktokolwiek przyniósł do domu sosnę!
– Nie lubi i koniec. Robi miny, kicha, wykręca buzię. Ale teraz dodatkowo zaczyna nas widzieć. To zasługa rehabilitacji, bo jeszcze do niedawna nie widział nic – podkreśla opiekunka.
Rehabilitacja, której efekty przychodzą bardzo powoli to w życiu Michałka konieczność.
– Wnusio musi ćwiczyć codziennie, bo bez tego dostanie przykurczy i umrze w cierpieniu. Sama trochę ćwiczę z Michasiem poprzez zabawę. Bawimy się w bicie brawa – wyjaśnia pani Albina, podkreślając, że chłopcu potrzebna jest przede wszystkim profesjonalna rehabilitacja. Niestety opłacenie terapii ze skromnej emerytury graniczy z cudem. Miesięcznie to koszt 4,5 tys. zł. Do niedawna pomagał seniorce ukochany mąż, ale po jego śmierci sytuacja pani Albiny znacznie się pogorszyła. Nie tylko niewyobrażalnie tęskni, ale też dużo bardziej martwi się o przyszłość swojego wnuczka.
Aby wesprzeć rehabilitację Michasia, zrób szybki przelew lub dokonaj wpłaty na rachunek Fundacji Faktu: 44 1240 6292 1111 0010 7095 3236 dopisek SERCE.